
Brytyjski dziennik "Daily Mail" opublikował ostatnio inspirującą historię Brytyjczyka Brendona Grimshawa, który w 1962 r. za 8 tys. funtów kupił bezludną wyspę. Sprawił, że dziś warta jest 34 mln euro.
Grimshaw nie zamierza jej jednak sprzedawać.
Ma 86 lat i jest jej jedynym stałym mieszkańcem. Pozwala jednak turystom na odwiedziny za 12 funtów jednorazowej opłaty. Nie wolno im jednak nocować na wyspie.
Grimshow z jednym tylko pomocnikiem obsadził całą wyspę palamami a potem zbierali deszczówkę i ręcznie je podlewali.Następnie sprowadzili na wyspę ptaki i żółwie.
Wyspa nazywa się Moyenne i jest częścią Szeszeli leżących na południowy wschód od wybrzeży Afryki.
Zdjęcia i cała historia tutaj:
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2135299/Brit-bought-cut-price-island-Seychelles-50-years-ago--lives-blissful-solitude.html
Jebać rząd!
Kto wchodzi w projekt? Uciekniemy z antyutopii III RP do lepszego świata. Może jakiś miliarder za sponsoruje projekt ;)
Inna wersja to jednak założyć takie miasteczko w Polsce. Kupić ziemię, załatwić formalności i lokować nowe miasto z okolicami które je wyżywią ekologiczną, zdrową żywnością, wodą, zapewnią miejsca pracy. Byłoby poza systemem na ile to możliwe.
Może wydzielić w Polsce Bieszczady i ogłosić Strefą Wolną od Państwa??